piątek, 11 maja 2012

Schabowego!

W tym kraju placki z czosnkiem i serem smakuja jak deser w przeciwieństwie do wszystkich mega ostrych dań. Jedyną normalną rzeczą do zjedzenia jaką znalazłam to ciasto drozdzowe z costa ale to nie oznacza że jest tam europejskie menu tam też wszystko jest z curry lub masala jeśli chodzi o kanapki ale jest to też jedyne miejsce poza pokojem hotelowym w którym pachnie normalnie.
Dodam jeszcze że nie jestem mc fanką ale tam też się udalam i ku mojemu rozczarowniu tam też wszystko było pikantne po hinduskiej lub w special meal po mexykansku.

Varanasi

Nie wiem co powiedziec ale cieszę sie że już jestem spowrotem w Delhi.Przeżycie tam jednego dnia - " the hottest day and the biggest dust storm " jak piszą gazety we wszech otaczającym zapachu palonych 24h ciał i brudu było nie lada wyzwaniem i zweryfikowalo kto jest " extra special " jak to ujęli nasi znajomi z argentyny.Ja nie jestem i nikt z nas a Ja wyladowalam w klinice na lotnisku na sczescie skoczylo się dobrze.



Mathura była przedsmakiem tego co nas dalej czekało. Tam też zostałam przeswiecona woda z rzeki która się łączy z Gangesem. Agra  dała mały oddech i najlepsze lassi jakie pilam. Fort niczego sobie z masą pelzajacych wiewiorek tak dla odmiany od krów, świń, kóz i bóg wie czego jeszcze. Taj Machal, zapierajacy dech w piersiach choć obsługa potrafila uprzykrzyc całe rozkoszowanie się tym cudem świata. Next stop Varanasi.