piątek, 4 maja 2012

Silent disco noisy rest

A jednak moje boogie nierobstwo szybko się skończyło. Zaszło słońce głód się odezwal i coś trzeba było zjeść jakąś rybę a po jedzeniu konieczne jest odkażanie no i tak to się skończyło że wyladowałam na silent disco co zwłaszcza  tutaj było ciekawym doświadczeniem a w ciemnościach wyglądało jak latające po dżungli swietliki w oparach różnego rodzaju kadzideł. To wszystko odbiło się ciężkim kacem co trzeba rano wybiegac i wyplywac przed śniadaniem i tak właśnie wygląda odpoczynek a tu jeszcze trzeba na głowie stanąć żeby bilety znaleść z Agry do Varnasi, nakarmić psa ( którego dostaje się gratiss w pakiecie w hotelu ) i zrobić zdjęcia a na koniec dopiero wskoczyć do wody, walnac się w hamaku i zapalić kadzidło.